czwartek, 9 sierpnia 2012

Historia Megi

Megi, czyli królik, który tak jak wiele innych trafił pod naszą opiekę, ale jak niewiele z nich dostał szansę na nowy, kochający dom. I wydawałoby się, że to już koniec tej bajki, coś jak "i żyli długo, i szczęśliwie". Że króliczek dożyje u swoich opiekunów spokojnej starości. Niestety, nie było mu to dane.

Już jakiś miesiąc temu Magda otrzymała smutną wiadomość od właścicielki - syn ma uczulenie na zwierzaka, prawdopodobnie trzeba go będzie oddać. Dziewczyna przyzwyczajona już do takich wymówek pojechała zbadać dodatkowo sytuacje. Niestety, na tym problemy z królikiem się nie skończyły - okazało się, że maluch jest zwyczajnie otyły!

Był karmiony ludzkim jedzeniem i tuczącym "fastfoodowym" jedzeniem dla królików - dropsami, kolbami. Były one jedną z przyczyn dalszych problemów uszaka, do których za chwilę przejdziemy.

Megi została jeszcze w swoim dotychczasowym "domku" ze względu na brak możliwości ulokowania królika gdzie indziej. Wczoraj, uszak został nam definitywnie zwrócony i to w jeszcze gorszym stanie, niż go nasza Magda zastała przy poprzedniej wizycie... Dalsza część naszej opowieści raczej nie nadaje się dla osób o słabych nerwach.

Królik już od dwóch dni nie siusiał, nie pił i nie jadł... Leżał tylko bez ruchu w klatce, kiedy zazwyczaj ochoczo biegała do pokoju. Chory królik od razu został zabrany do weterynarza. Podczas jazdy całe auto wypełniło się niesamowitym fetorem, a oto jego przyczyna:

Na pupie jedna wielka martwica, odparzenia skórne, zaczerwienienia i smród :(

Nad ogonkiem jest naprawdę duża martwica - grube strupy. Wkoło ogonka małe, drobne ranki, wydzielina ropna przy wargach sromowych.
Jeszcze po dokładniejszych oględzinach znaleziono... dziurę - takie duże pęknięcie w skórze aż do tkanki mięśniowej, dość stara musi być bo już zaczyna się zarastać. Nie wiadomo skąd się wzięła.

"Podczas wizyty umyłyśmy jej pupkę w płynie myjąco - dezynfekującym, wetka wycięła futerko w miejscach gdzie jest martwica. Futerko było całe posklejane, śmierdzące i brudne. Woda po myciu wyglądała jak błotko.
Jeszcze zrobiłyśmy UGS (stąd wygolony brzuszek na zdjęciach). USG nic wielkiego nie wykazało. Raczej nie ma zmian w macicy, czego się też obawiałyśmy. Pęcherz raczej ok chociaż wyglądało jakby miała już jakieś osady... To jeszcze będzie do sprawdzenia.

Podczas badania i ucisku na pęcherz zrobiła siusiu - takie gęste, ciemne, lekko krwiste.
Wetka podejrzewa zapalenie dróg moczowych, ewentualnie problemy neurologiczne, które mogą być przyczyną nietrzymania moczu. Też na to mogłoby wskazywać słabe nóżki. Chociaż może nie była często wypuszczana, więc dlatego ma takie chudziutkie.

Jeszcze co ciekawe - podczas badania trzymałam ją za łapki i nagle wyczułam coś dziwnego w przedniej prawej łapce... Okazało się, że to stare złamanie, które bardzo źle się zrosło. Totalnie krzywo zrośnięte kości spowodowało skrócenie łapki. Ehhh - to złamanie mogło być już sprzed adopcji, która była ok rok temu. Temu już nic nie poradzimy - ona sobie dobrze z tym radzi, przyzwyczaiła się. Ale wcześniej musiała się bardzo nacierpieć.

Póki co pupka została oczyszczona, odkażona, Megusia dostała elektrolity, płyny odżywcze, antybiotyk.

Megi jest bardzo słaba, bez problemu poddawała sie wszystkim zabiegom dziś na wizycie. Dlatego też dziś dałyśmy jej odpocząć. Jutro mamy drugą wizytę, na której mamy dostać maść do smarowania pupki. Póki co trzeba dać skórze oddychać i odetchnąć. Możliwe, że bardzo źle się czuje. Na pewno odczuwa duży ból, ponieważ przy czyszczeniu pupki piszczała cichutko. Wetka miała wrażenie, że to że nie je i nie pije to dlatego, ze straciła już chęć do życia."

Obecnie Megi czeka na dom tymczasowy lub stały u Magdy... w łazience, z braku lepszego miejsca. Leczenie królika jest bardzo kosztowne, tak samo jak podkłady higieniczne na których siedzi, by nie zabrudzić sobie ranek. Megi bardzo potrzebuje wsparcia - jeśli nie możecie jej adoptować realnie, zróbcie to... chociaż wirtualnie :) Tutaj są wszelkie informacje odnośnie tej formy pomocy. Jeśli nie macie pieniędzy by comiesięcznie przeznaczać taką kwotę - zbierzcie rodzinę, znajomych i złóżcie się na naszą Megusię. Razem możemy pomóc temu uszatkowi.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Powitanie

Witamy serdecznie na naszym blogu :)

Jesteśmy grupą wolontariuszy Stowarzyszenia Pomocy Królikom z Poznania. Wielu z Was pewnie nigdy nie spotkało się z nazwą naszej organizacji i pewnie nie ma pojęcia jaki jest cel w pomaganiu akurat królikom. Już spieszymy z wyjaśnieniami.
Królik to w świadomości wielu ludzi urocze puchate stworzonko wesoło wcinające marchewki. Bezproblemowe, tanie w utrzymaniu, idealne dla dzieci.

Niestety ten obraz jest dosyć zakłamany. Królik może być cudownym towarzyszem, ale wymaga starannej opieki - choruje tak jak każde inne zwierzę i to najczęściej z winy opiekuna, który nie dba o odpowiednią dietę uszaka, nie interesuje się terminami zalecanych szczepień. Wiele królików nie znosi brania na ręce i tarmoszenia – zmęczone taką „zabawą” potrafią dotkliwie ugryźć lub podrapać. Są zwierzętami wyjątkowo ciekawskimi i świat poznają często przy pomocy swoich zębów, szczególnie jeśli nie damy im innej możliwości ścierania ich.

W związku z panującym powszechnie stereotypem na ich temat króliki często zostają prezentem lub nieprzemyślanym zakupem. Osoby niedoświadczona odkrywając drugą stronę natury uszaków w końcu postanawia się ich pozbyć. Ludzka wyobraźnia w tej kwestii jest nieograniczona – króliki lądują w piwnicach, na śmietnikach, są porzucane w lasach i miejskich parkach, gdzie grożą im liczne niebezpieczeństwa, do których jako zwierzęta domowe nienawykły.

To jeszcze nie koniec problemów z jakimi te zwierzęta się spotykają. Nakręcamy spiralę popytu na te zwierzęta nie troszcząc się o źródło, z którego pochodzą, choć często jest nim tzw. pseudohodowla. Zwierzęta w takich miejscach traktowane są jak maszynki do produkowania nowych puchatych kuleczek, często zbyt wcześnie oddzielanych od swoich matek. Nikt tam nie będzie się troszczyć o ich warunki, bo przecież to jest biznes. Nadwyżki w produkcji są sprzedawane jako żywa karma m.in. dla węży. Królik zanim stanie się obiadem często spędza długie stresujące chwile oko w oko ze swoim naturalnym wrogiem.

Chcielibyśmy zwrócić Państwa uwagę na ten problem. Nie przechodźmy obok obojętnie – wszak o poziomie naszego człowieczeństwa świadczy to, czy potrafimy się wykazać odrobiną chociaż empatii, w szczególności wobec tych, którzy nie potrafią nam się odwdzięczyć.

W Poznaniu obecnie funkcjonuje kilka zaledwie domów tymczasowych, a potrzebujących przybywa. Istnieją różne formy pomocy i wierzymy, że każdy Poznaniak (i nie tylko), jeśli tylko zechce, znajdzie coś dla siebie :)